Zupa z mokrej fasoli kojarzy mi się z dzieciństwem, jadłam ją na wakacjach na wsi u dziadków. Moja babcia była mistrzynią w jej przygotowywaniu, przepis przejęła po mniej moja mama, a ostatnio po wielu latach przypomnieliśmy sobie o niej w trakcie rodzinnej imprezy.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała jej odtworzyć i oczywiście nie dodała od siebie trochę ziarenek quinoy zamiast babcinych pyr ;) Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że fasolę nazrywałam własnoręcznie w tym samym ogródku, w którym kiedyś robiła to moja babcia. Chyba robię się jeszcze bardziej sentymentalna z wiekiem ;)
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała jej odtworzyć i oczywiście nie dodała od siebie trochę ziarenek quinoy zamiast babcinych pyr ;) Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że fasolę nazrywałam własnoręcznie w tym samym ogródku, w którym kiedyś robiła to moja babcia. Chyba robię się jeszcze bardziej sentymentalna z wiekiem ;)
W mojej rodzinie mówi się na nią zupa ze ścierki. Tą jakże pieszczotliwą nazwę zawdzięcza niezbyt pięknej prezencji - kolorem przypomina wodę po myciu podłogi, ale smak rekompensuje doznania estetyczne, więc gorąco polecam to skromne danie.
Składniki:
1 szklanka ugotowanej białej quinoy
2 szklanki mokrego ziarna fasoli (różne odmiany i kolory)
1 młoda marchew
1 cebula
1 mała kalarepka
5-6 grubych plastrów wędzonego boczku
2 ząbki czosnku
liść laurowy
ziele angielskie
majeranek
pieprz
sól
1 - 1,2 litra wody
natka pietruszki
Wykonanie:
Boczek kroimy w kostkę i wrzucamy na suchą patelnię, gdy się zrumieni przekładamy go na talerzyk, a na wytopionym tłuszczu przesmażamy pokrojoną w kostkę cebulkę. Cebulkę razem z plasterkami marchewki, zielem angielskim i liściem laurowym wrzucamy do posolonego wrzątku. Po 10 minutach gotowania, dodajemy pokrojoną w kostkę kalarepę i fasolę. Doprawiamy majerankiem, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i pieprzem. Dodajemy podsmażony boczek i gotujemy, aż wszystkie składniki będą miękkie, ale nie rozgotowane. Podajemy z quinoą i natką pietruszki.
Cóż za piękne kolory fasoli! Może zupa ma kolor dziwny ale zdjęcia zrobiłaś jej świetne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, mnie osobiście rozczuliły te fasolki :)
UsuńTaką zupkę to bym zjadła :)
OdpowiedzUsuńPiękna jest ta fasola - co za kolor!!!! Wiadomo ze w gotowaniu traci kolor ale dekoracja mówi sama za siebie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mnie urzekły te kolory :)
OdpowiedzUsuń