Kiedy jeszcze nie wiedziałam, że choruję na celiakię, najlepszą opcją posiłku na wycieczkę rowerową, albo podróż pociągiem była bułka z pasztetem i pomidorem. Teraz, ponieważ nie jem też gotowego pieczywa bezglutenowego, sprawa jest bardziej skomplikowana i wymaga ode mnie większego nakładu pracy i czasu oraz sporo pomysłowości.
Jeszcze czekam na mój wakacyjny wyjazd do września, ale póki co spędzam czas na przejażdżkach hulajnogą po mieście. Zabieram na nie fantastyczne przekąski inspirowane sajgonakami. W środku umieszczam smażone pieczarki, quinoę, marchewkę i mój ulubiony bezglutenowy pasztet Profi z królikiem. Polecam ze względu na smak, bardzo dobry skład i certyfikat przekreślonego kłosa :) Pakuję sajgonki w pudełko i w drogę. Świetnie nadadzą się też jako przekąski na letnią imprezę balkonową. Oczywiście najlepsze są gorące, ale w upały na zimno też smakują wybornie.
Składniki:
6 łyżek ugotowanej białej quinoy
6 łyżek ugotowanej czerwonej quinoy
1 słoiczek Pasztetu Dworskiego z królikiem Profi
1 marchew
1 cebula
300 gram pieczarek
2-3 łyżki klarowanego masła
12 arkuszy papieru ryżowego
kilka posiekanych liści pachnotki
2 łyżki siekanej natki pietruszki
olej do smażenia (np. ryżowy, lub z pestek winogron)
pieprz
sól
Wykonanie:
Marchew i pieczarki obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Cebulę drobno szatkujemy odsmażamy na klarowanym maśle i gdy zacznie się rumienić dodajemy pieczarki doprawiamy solą i pieprzem, dusimy, aż z pieczarek odparuje cała woda.
Bierzemy arkusz papieru ryżowego zwilżamy go wodą z obu stron (można na 2 sekundy znużyć w misce z wodą, lub zwilżyć mokrymi dłońmi). Mniej więcej na środek arkusza (trochę bliżej siebie, żeby było łatwo zawijać), nakładamy podłużnie farsz (jak przy krokietach) dwie łyżki tartej marchewki, łyżkę białek quinoy, łyżkę czerwonej quinoy, łyżkę pasztetu, łyżkę pieczarek, posypujemy zieleniną. Zawijamy sajgonkę tak, jak krokieta, a następnie zawijamy ją jeszcze raz w drugi zwilżony arkusz (zawsze zawijam w 2 warstwy, zapobiega to wypadnięciu farszu podczas smażenia, w razie gdyby jeden arkusz się przerwał). W ten sposób zawijamy kolejne sajgonki, ważne, aby nie moczyć wszystkich arkuszy na raz, należy to robić po kolei, żeby za bardzo nie rozmókł.
Gotowe sajgonki smażymy w bardzo dobrze rozgrzanym głębokim tłuszczu, aż będą zrumienione i chrupiące, wyciągamy na sitko wyłożone papierowym ręcznikie, abo odsączyć je z nadmiaru tłuszczu. Można je podać z sosem sojowym, albo przygotować do nich swój ulubiony dip.
Smacznego i udanych, aktywnych wakacji :)
http://profi.com.pl/
http://profi.com.pl/
Takiej pyszności to ja jeszcze nie jadłam, ale wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi, że tak uważasz :)
UsuńSajgonki palce lizać, dla mnie idealne na przekąskę ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam :)
UsuńŚwietna przekąska, lubię sajgonki, chociaż moje nie wychodzą takie zgrabne :)
OdpowiedzUsuńTrzeba ćwiczyć. Na pocieszenie mogę zdradzić, że to pierwsze, które mi wyszły zgrabnie, a już kilka razy robiłam ;)
UsuńOdkąd jestem posiadaczką uroczego króliczka, nie zjem nic co zawiera choćby odrobinę tego stworzonka w składzie :D Ale pomijając pasztet, taką sajgonkę zjadłabym z przyjemnością :P
OdpowiedzUsuńCóż, bardzo mi przykro, ale ja jestem ogromną entuzjastką króliczego mięsa. Niestety zdarzyło mi się zjeść również świnkę morską, przyznaję. Natomiast rozumiem Cię doskonale, bo podobne uczucia towarzyszą mi, gdy myślę o jagnięcinie ;) Pozdrawiam.
UsuńNigdy nie jadłam żadnych sajgonek ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, można zrobić najróżniejsze nadzienie, również wegańskie ;)
UsuńTakich sajgonek jeszcze nie miałyśmy okazji jeść :) Wyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńAle czarujesz! to zdecydowanie nie jest banalne danie! ;)
OdpowiedzUsuńO, takie sajgonki bardzo chętnie bym zjadła :) Prezentują się pysznie i pożywnie :)
OdpowiedzUsuńAch! Uwielbiam sajgonki i wszystko co je przypomina... świetny pomysł na przekąskę - wygląda ogromnie smakowicie :-)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam je zrobić ale od czasu jak raz mi nie wyszły mam taki troszkę opór :) Ale jak patrzę na te to wyglądają tak wyśmienicie, że chyba muszę znowu się za nie zabrać :)
OdpowiedzUsuń