To mój prawdziwy debiut. Śledzie jem od niedawna. W zasadzie od kiedy się okazało, że mam celiakię i muszę być na diecie, czyli jakieś dwa lata. Ograniczenie żywieniowe sprawiło, że zaczęłam szukać nowych smaków, a tak się złożyło (jako, że jestem dość otwarta na testowanie nowości), że z naszych tradycyjnych i ogólne dostępnych produktów, tylko śledzi nigdy nie kosztowałam. Cóż, nie pałałam do nich jakąś szczególną miłością. Mówiąc wprost, obrzydzał mnie ich widok i przeszkadzał mi ich zapach. Pewnego razu stwierdziłam jednak, że skoro surowa ryba w peruwiańskim ceviche bardzo mi smakuje, to może jednak spróbuję tego śledzia. Skubnęłam ociupinkę i okazało się, że wcale nie jest taki straszny jak myślałam, a nawet musiałam przyznać, że jest całkiem niezły ;)
Oczywiście znalezienie śledzi z przyzwoitym składem i bez tzw. śladowych ilości glutenu, graniczy z cudem, ale udało mi się takie namierzyć ;) chociaż na początku kupowałam surowe śledzie i sama je ładowałam do solanki.
O warstwowej sałatce dowiedziałam się od domownika, bo jego mama taką robi na święta. Przejrzałam Internet, żeby zobaczyć jak to wygląda i z czym się to je i opracowałam swoją wersję. Oczywiście moja sałatka jest z quinoą, bo innej opcji nie ma ;) a ponieważ zostałam fanką domowego majonezu i od jakiegoś czasu nie kupuję gotowego, więc mój majonez również znalazł tu swoje zastosowanie. Namawiam na to danie, bo uważam mój debiut za bardzo udany i w święta będzie powtórka.
Składniki:
1 i 1/2 szklanki ugotowane białej quinoy
4-5 filetów śledziowych w zalewie solankowej
1 por
4 -5 ogórków kiszonych
2 średnie buraki
6 jajek
3 łyżki 100% soku z wiśni
200 ml ekologicznego oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
1 łyżeczka musztardy
4 łyżki soku z cytryny
1 cebulka
2 łyżki octu jabłkowego
olej lniany
natka pietruszki
świeżo mielony czarny pieprz
sól
Wykonanie:
Dzień wcześniej należy przygotować śledzie (w razie potrzeby, jeśli są zbyt słone, moczymy kilka godzin zmieniając wodę co jakiś czas), kroimy je w kostkę, mieszamy z plastrami cebuli, dwoma łyżkami octu jabłkowego, wkładamy do słoika i zalewamy olejem lnianym. Tak zamarynowane śledzie zostawiamy na noc w lodówce.
Następnie przygotowujemy majonez. 2 jajka (koniecznie świeże i dobrej jakości - ja użyłam ekologicznych jaj zielononóżek) myjemy i przelewamy skorupki wrzątkiem (ale niezbyt długo, żeby się nie ścięły). Jajka wbijamy do wysokiego pojemnika (takiego od blendera ręcznego), dodajemy olej rzepakowy, musztardę, sok z cytryny, pół łyżeczki soli i pieprz (według uznania). Wkładamy do do samego dna pojemnika blender ręczny i włączamy na najwyższe obroty. Miksujemy wszystko dokładnie, aż do uzyskania pożądanej konsystencji (w razie potrzeby można bardziej doprawić, musztardą, solą, lub pieprzem).
Pozostałe 4 jajka gotujemy na twardo i studzimy, buraki gotujemy na parze i również zostawiamy do ostygnięcia. Jedne i drugie kroimy w kostkę, buraki marynujemy w soku wiśniowym. Por pozbawiamy zielonych końcówek (zostawiamy tylko zwartą jasno zieloną część) i kroimy w drobną kosteczkę, zalewamy wrzątkiem, ostawiamy na parę minut i przecedzamy. Ogórki kiszone również kroimy w kosteczkę.
Na dno szklanej miski, lub szklaneczek wykładamy śledzie, na nie kładziemy majonez, warstwę pora, znów majonez, ugotowaną quinoę, majonez, ogórki kiszone i majonez :), buraczki (odsączone z soku), znów warstwa majonezu, na koniec jajko, które przykrywamy pierzynką z majonezu (a jakże, takiego pysznego domowego majonezy, nigdy za wiele) i posypujemy poszatkowaną natką pietruszki. Jeśli lubicie pikantne dania, a majonez wyszedł Wam łagodny, to warto każda warstwę dodatkowo doprawić pieprzem.
Sałatkę serwujemy nakładając od dna, tak, aby na talerzu znalazły się wszystkie warstwy :) Smacznego!