Muszę się Wam pożalić. Robiłam sobie ostatnio najspokojniej w świecie zakupy, chodziłam sobie niemrawo między półkami, oglądałam, wybierałam, aż tu nagle, na dziale rybnym zostałam brutalnie zaatakowana. Przez nie, leżały sobie świeżutkie, takie widać, ze dopiero przywiezione, że może rano jeszcze żyły, patrzyły na mnie i roztaczały dookoła ten swój blask, tą biel...
Zerknęłam na cenę, obróciłam się na pięcie i postanowiłam dzielnie iść przed siebie, ale ciągle je miałam przed oczami. Liczyłam na to, że może znajdę o połowę tańsze na dziale z mrożonkami, ale nie. Przekalkulowałam sobie w głowie, a środki trochę nadszarpnięte, za tydzień planowane wakacje (tam na pewno mają je w "normalnej" cenie myślę sobie). Nie wytrzymałam podeszłam do lady i poprosiłam o 3 sztuki, a później nie patrząc na białą karteczkę, pomaszerowałam dziarsko do kasy. Tak oto pierwszy raz w Polsce kupiłam przegrzebki, w złodziejskiej cenie i czułam się winna słabości i podle okradziona, oczywiście tylko dopóki ich nie zjadłam (jedno maleństwo zostawiłam domownikowi, nie żebym się sama obżerała, miałam dobre serce. Docenił, ale trochę się ze mnie śmiał).
Co tam we wtorek lecę do Hiszpanii i tam będę je jeść codziennie, aż mi zbrzydną i jeszcze się będę cieszyć, że zaoszczędziłam na jedzeniu, bo takie tanie (żal hehehe).
No to podaję przepis na 2 porcje, na bogato.
Składniki:
1 szklanka ugotowanej czarnej quinoy
6 przegrzebków
100 ml aquafaby
pół łyżki otartej skórki z cytryny
1 łyżeczka zielonej herbaty matcha
kilka listków świeżej melisy
1 łyżka siekanego szczypiorku
2 łyżki klarowanego masła
sól
Wykonanie:
Aquafabę ubijamy na gęstą pianę, pod koniec ubijania dodajemy skórkę z cytryny, drobno posiekane liście melisy i matchę.
Przegrzebki osuszamy delikatnie ręcznikiem solimy i smażymy na dobrze rozgrzanym maśle z każdej strony mniej więcej po półtorej minuty (moje były dość duże), powinny się zrumienić z obu stron.
Na talerzu układamy quinoę, po drugiej stronie zieloną piankę, na środku przegrzebki, wszystko posypujemy szczypiorkiem i płaczemy, że tak mało ;)
bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńPS. Jeśli masz ochotę - zachęcam do udziału w ankiecie na moim blogu :)
Dzięki :) Zerknę na ankietę ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam takiego połączenia,ale wygląda to rewelacyjnie ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZjadłabym wszystko, poza przegrzebkami :D
OdpowiedzUsuńDomyślam się ;)
UsuńNie miałam okazji spróbować takiego dania, ale sposób w jaki je pokazujesz jest niesamowicie apetyczny i chętnie bym skosztowała. :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba.
UsuńCzłowiekowi od życia też się coś należy i raz na jakiś czas można zaszaleć ;)
OdpowiedzUsuńCzasami można,ale wiesz ile kilogramów mortadeli bym za to kupiła ;) hehe szkoda, że ona mi nie smakuje.
UsuńKiepska sprawa mieć podniebienie jak francuski piesek, Ci co się brzydzą owoców może mają rację, przynajmniej biorąc pod uwagę aspekt ekonomiczny ;) Lepiej dla nich ;)
UsuńWyglądają mega apetycznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNigdy nie jadłam przegrzebków, ciekawa jestem jak smakują ale muszę przyznać że danie wygląda bardzo apetycznie
OdpowiedzUsuńJa również ich nie jadłam, ale jeszcze życie przede mną.
UsuńPotrawa wygląda bardzo smakowicie.
Życzę przyjemnej podróży do Hiszpanii i wielu świetnych, kulinarnych przeżyć.
Dzięki, zachęcam do spróbowania, jak będziecie miały okazję, a ja lecę się pakować.
UsuńMniam, prezentuje się wybornie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNie mamy pojęcia jak przegrzebki smakują ;) Może kiedyś będzie nam dane spróbować :)
OdpowiedzUsuń