piątek, 10 sierpnia 2018

Baby kalmary w rukolowym pesto nadziewane mozzarellą, kaparami i czerwoną quinoą

Dzisiaj małe ochłodzenie, temperatura w mojej kuchni spadła z 38 stopni do 33 ;) więc czas przygotować coś pysznego. Na urlop muszę poczekać do października, więc przywołuję wakacje smakami,  pomaga mi w tym mozzarella Galbani tworząc śródziemnomorski klimat na talerzu. Owoce morza szczególnie kojarzą mi się z latem i wakacjami. Przygotowałam pyszne małe kalmarki nadziewane mozzarellą, kaparami i czerwoną quinoą, podsmażyłam je na klarowanym maśle i podałam z lekkim i aromatycznym pesto z rukoli. Było trochę pracy, ale efekt przepyszny. Idealne jako przystawka, polecam gorąco. 

Składniki:

pół szklanki ugotowanej czerwonej quinoy 
około 30 baby kalmarów 
5 łyżek kaparów
masło klarowane do obsmażenia
2 garście rukoli
1/3 szklanki oliwy z oliwek
2 łyżki orzeszków pinii 
2 łyżki soku z cytryny 
czarne oliwki do dekoracji
pieprz
sól

Wykonanie:

Kalmary należy delikatnie oczyścić (instrukcję jak to zrobić znajdziecie bez problemu w Internecie), trzeba uważać, żeby nie poprzerywać ich. Mozarellę i kapary siekamy i mieszamy razem z quinoą, doprawiamy lekko pieprzem i delikatnie solą (pamiętajcie, że kapary są słone). tak przygotowanym farszem nadziewamy każdego kalmara i zamykamy go wykałaczką. 
Obsmażamy partiami z każdej stromy po kilka minut, nie za długo, aby nie zrobiły się gumowate. Polecam też obsmażyć macki, które są smaczne i tworzą dodatkową dekorację. 
Rukolę miksujemy z oliwą, orzeszkami piniowymi i sokiem z cytryny, doprawiamy solą i pieprzem.
Gotowe kalmary układamy na spodeczkach i podajemy z pesto, ja udekorowałam je dodatkowo czarnymi oliwkami, quinoą, kaparami i listkami rukoli. Smacznego.

8 komentarzy:

  1. Wygląda przepięknie i na pewno smakuje genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, to samo miałam napisać co Ervisha - przystawka jak z najlepszej restauracji :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda obłędni, a i w smaku pewnie niczego sobie! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wieki nie jadłam kalmarów. Sama bałabym się chyba je przyrządzić, ale danie tak kusi, że może kiedyś w końcu się przełamię :)

    OdpowiedzUsuń