Dzisiaj mam dla Was bardzo jesienne danie, chociaż robiłam je jeszcze późnym latem, chwile czekało na swoją kolej na blogu. Można je potraktować jako przekąskę, albo przystawkę przed daniem głównym. Fajnie sprawdzi się też jako mała kolacja. Jak większość moich przepisów powstało przypadkiem ;) Zrobiłam świetną konfiturę z jarzębiny z dodatkiem kumkwatów i miodu, jestem z niej strasznie dumna i gorąco ją polecam, szczególnie, że mamy akurat sezon. Szukałam dla niej jakiegoś fajnego pomysłu na bloga i tak się zgrało, że została mi królicza wątróbka z obiadu, którą postanowiłam przerobić na pasztet. Do tego quinoa, kilka podsmażonych podgrzybków, świeży majeranek i wyszło danie jak marzenie. Na pewno do niego wrócę, może dziś, bo wczoraj znów była wątróbka na obiad i kolejny raz zrobiłam jej za dużo ;)
Składniki:
Pół szklanki ugotowanej kolorowej quinoy
100 gram wątróbki z królika
ćwiartka kwaśnego jabłka
1 szalotka
2 łyżki klarowanego masła
kilka małych podgrzybków
2 łyżki konfitury z jarzębiny z kumkwatami*
2 łyżki wody (opcjonalnie)
pół łyżeczki śliwowicy
suszony majeranek
świeży majeranek
sól
pieprz
Wykonanie:
Szalotkę siekamy i podsmażamy na klarowanym maśle, gdy się zeszkli dodajemy obrane i pokrojone w kostkę jabłko i suszony majeranek, chwilę razem dusimy, aż jabłko zmięknie. W tym czasie oczyszczamy wątróbkę i wrzucamy ją na patelnię, obsmażamy z obu stron, ale nie za długo, aby nie zrobiła się sucha (powinna być soczysta i lekko różowa w środku) na koniec doprawiamy solą i pieprzem. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do przestygnięcia.
Następnie wkładamy wątróbkę z cebulką i jabłkami do rozdrabniacza i miksujemy na gładką masę, dodajemy odrobinę śliwowicy (jeśli nie maci może być np. brandy, ewentualnie można zrezygnować z alkoholu). Jeśli zdarzyło Wam się przeciągnąć wątróbkę i masa wyjdzie za sucha, można dodać trochę wody. W razie potrzeby doprawiamy masę i wkładamy na pół godziny do lodówki.
Formujemy w dłoniach pasztet w takie formy jakie chcemy podać (ja zrobiłam wałeczek, na trochę włożyłam go do zamrażarki i pokroiłam).
Gotowy pasztet wykładamy na spodeczek razem z quinoą. Dodajemy podsmażone na klarowanym maśle, lekko posolone i podduszone plasterki grzybów, konfiturę z jarzębiny i świeży majeranek.
Voilà!
* Konfitura z jarzębiny jest bardzo prosta w wykonaniu. Jarzębinę warto trochę przemrozić, wystarczy włożyć owoce do zamrażalnika na parę dni. Następnie rozmrażamy ją i dusimy na minimalnym ogniu z dodatkiem miodu i kumkwatów pokrojonych w kostkę i pozbawionych pestek. Gdy odparuje cała woda z jarzębiny i zacznie się smażyć, konfitura powinna być gotowa. Pamiętajcie o tym, że należy ją często mieszać, szczególnie pod koniec smażenia. Ja użyłam 2 szklanek jarzębiny, 2/3 szklanki miodu i kilku (około 5 - 6) kumkwatów. Można też dodać trochę jabłka. Gorącą konfiturę wkładamy do słoiczków i pasteryzujemy 15-20 minut.