Naleśniki były eksperymentalne, ale wyszły całkiem
przyzwoicie. Bardzo delikatne, lekko słodkawe z orzechową nutą quinoy i przede wszystkim nie ociekały tłuszczem. Domownik
porównał ich smak do andrutów i coś w tym chyba jest :) Idealne do podania na
słodko z ulubionymi domowymi dżemami bez cukru :)
Składniki:
1 szklanka ugotowanej białej quinoy
2 jajka
2 szklanki napoju z quinoa
3/4 szklanki skrobi kukurydzianej
pół szklanki mąki kukurydzianej
2 łyżki mąki z żołędzi (opcjonalnie, można zastąpić inną bezglutenową)
1 łyżka miodu
1 łyżeczka soli
klarowane masło, lub olej roślinny do smażenia
Wykonanie:
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera kielichowego i
miksujemy. Jeżeli nie mamy blendera kielichowego to quinoę z jedną szklanką
napoju miksujemy blenderem ręcznym, łączymy z resztą składników i mieszamy
mikserem. Patelnię z powłoką teflonową smarujemy niewielką ilością
tłuszczu i rozgrzewamy. Nalewamy na środek trochę ciasta i rozlewamy po całej
powierzchni (naleśnik nie może być zbyt gruby). Smażymy go z jednej strony na
złoty kolor, jednocześnie podważając brzegi, żeby się za bardzo nie spiekły. Gdy wierzch naleśnika zetnie się, delikatnie odklejamy ciasto od
spodu i przewracamy na drugą stronę, ale jeśli mamy dobrą patelnię i
odpowiednie umiejętności to podrzucamy :) Smażymy chwilę z drugiej strony,
odkładamy na talerz i produkujemy kolejne sztuki :)
O matko! Jakie one muszą być pyszne!!!
OdpowiedzUsuń:) Są mega!
UsuńAhhh zjadłabym!
OdpowiedzUsuń